sobota, 5 października 2013

Przyszli o świcie...

   Przyszli o świcie. Puste korytarze roznosiły echo ciężkich dudniących kroków. Wiedziała, że idą po nią. Spokojnie poprawiła rapiery na swoich plecach. Zawahała się... A gdyby tak zawalczyć ostatni raz... Potrząsnęła błękitną grzywką. Była już zmęczona. Jaki sens ma ta ciągła walka? Tkwiła tu od siedmiu lat i nie osiągnęła nic. Widziała przyjaciół, którzy odchodzą. Widziała jak gaśnie miłość. Jak kolejne zamki popadają w ruinę. Tyle razy traciła grunt pod nogami. Tyle razy traciła dom... Uśmiechnęła się smutno. 
   Oparła się o parapet i ostatni raz spojrzała na zamek, tam właśnie mieszkał Pan Ciemności. Przez tyle lat grała według jego zasad. Kpiła z niego, teraz zakpi ostatni raz. Pewnie stał teraz w oknie swojego gabinetu. Obserwował wszystko z triumfalnym uśmiechem. Był pewny, że ją złamał. Dopóki w to wierzył ona była bezpieczna. 
   Wpadli do jej pokoju. Skuli ręce niczym groźnemu przestępcy. Niczego nie tłumaczyli. Cisza, powaga. Jakby szła na śmierć. Prowadzili ją korytarzami Kings Of Shadows. Mijała zatroskane, nierozumiejące twarze. Uśmiechała się kpiąco. Błękitna grzywka zawadiacko zasłaniała jej jedno oko. Chciała żeby właśnie taką ją zapamiętali. Dumną i niezależną. Los jej na to nie pozwolił...
   Ich oczy spotkały się tylko na sekundę. Zimne, obojętne. Zrozumiała, że on już o niej zapomniał. Samotna łza spłynęła po policzku. Podjęła słuszną decyzję, tutaj nie było już dla niej miejsca. Runął kolejny domek z kart.
- Irbis, co się dzieje? To jakaś pomyłka. - Arazjel zastąpił strażnikom drogę. Głos przyjaciela wyrwał ją z objęć smutków. Odepchnęli go na bok i szarpnęli ostro łańcuch. Przyspieszyli kroku. - Wrócisz do nas? - Pokręciła przecząco głową. - Coś się kończy, coś się zaczyna... - Rzuciła i uśmiechnęła się do własnych myśli... Była pewna, że Nekropolia jeszcze o niej usłyszy...


czwartek, 21 lutego 2013

Wieści z budowy...

   Na pustym jeszcze placu budowy brygadzista - Bea staje przed robotnikami i mówi:
- Panowie i panie rozpoczynamy i pamiętajcie: budujemy solidnie, bez fuszerki, bez wynoszenia na lewo materiałów. Budujemy najlepiej jak umiemy, bo budujemy dla siebie.
- A co to będzie? - pyta się jeden z robotników.
- Klanowa Izba Wytrzeźwień. - Bea wcisnęła kask na głowę i złapała za najbliższą taczkę.

   W czasie budowy...
- Pani Majster, która godzina? - Marek otarł pot z czoła.
 - A wiesz Marek ja też bym się napiła... - Bea odłożyła kask na bok i wyciągnęła flaszkę. 

- Pani Majster, Marek spadł z rusztowania!! - Rael z przerażeniem na twarzy wpadła do kanciapy.
 - Niech już ni włazi, zaraz przerwa. - Odparła Bea nie przerywając studiowania planów budowy.

    Rozmawia dwóch betoniarzy (Źródła nie podają którzy to... Ale wrażliwych panów mamy na klanie...)
- I jak Ci się podoba Twoja praca? - pyta jeden drugiego.
- Strasznie obrzydliwa jest.
- Co??
- Wczoraj, jak mieszałem zaprawę, znalazłem włosa. Myślałem, że się porzygam.

 I tak to właśnie było...


Autorem powyższego posta jest Marek. :P
Marku wybacz, ale musiałam troszkę podrasować :*

niedziela, 3 lutego 2013

Kulig...


   Nowy rok przywitał Nekropolię całkowitą zmianą dekoracji. Późno jesienny krajobraz zastąpiła zimowa sceneria. Biały puch przykrył wszystko bardzo dokładnie. Zmora wyszła przed zamek i wciągnęła do płuc mroźne, orzeźwiające powietrze. Zdecydowanie tego jej było trzeba bo sylwestrowej zabawie. A skoro jej dobrze zrobił łyk świeżego powietrza reszcie na pewno też się przyda. Wampirzyca uśmiechnęła się szelmowsko i zniknęła w zamku. 
- No dobra ale po co ona kazała nam tu przyjść. – Coca marudził przestępując z nogi na nogę. – Przecież jest zimno. 
- Na pewno zaraz przyjdzie. Nie jękaj. – Beata przewróciła oczami widząc niezadowoloną minę wampira. – Może zajmij się czymś? – Zaproponowała wpatrując się jak Rael, Arazjel i Irbis lepią ze śniegu podobiznę złotego smoka. 
- Idę. Nie będę tu stał bez sensu. – Prychnął Coca i ruszył do wrót zamku. Był w połowie drogi kiedy uwagę wszystkich wampirów przykół  niesamowity hałas dobiegający z wnętrza zamku.
- Mam nadzieję, że ona nic tam nie wysadzi... – Skrzywiła się Bea słysząc kolejny potworny zgrzyt. Chwilę później wrota zamku otworzyły się z hukiem i pojawiły się w nich Demoniczne Sanie i pchająca je Zmorka. Zaskoczone wampiry rozeszły się na boki robiąc jej miejsce. 
-A pomóc kobiecie to już nie ma kto... – fuknęła pod nosem Zmora.
- Ela a co to kulig będzie? – Bea z niedowierzaniem przyglądała się saniom. 
- Ano będzie. – Odpowiedziała Zmorka przyglądając się uważnie męskiej części Kings Of Shaows. Jej wzrok zatrzymał się na Coce. – Chodź, chodź tu do mnie. – Uśmiechnęła się niewinnie. – A wy lećcie po sanki. 
   Dwa razy wampirom nie trzeba było powtarzać. Natychmiast rzucili się w poszukiwaniu sanek. Została tylko Zmorka uśmiechająca się tajemniczo i lekko przerażony Coca. 
Jakieś piętnaście minut później wszyscy byli gotowi. Zmora z Beatą nadzorowały przyczepianie sanek do Demonicznych Sań.
  – A gdzie Coca? – Bea wreszcie zauważyła brak hałaśliwej jednostki. Jedyną odpowiedzią był tajemniczy uśmiech Zmorki wdrapującej się na kozioł. – Chodź zobaczysz. – Bea wzruszyła ramionami i zajęła miejsce obok przyjaciółki. Po czym wybuchnęła serdecznym śmiechem. Przed saniami, zaprzęgnięty zamiast konia stał Coca. Słysząc śmiech odwrócił się, cały czerwony od mrozu i złości. – Ty sobie chyba, kurwa, żartujesz... – Wrzasnął widząc Zmorkę sięgającą po bat. Ta jednak w ogóle się tym nie przejęła. Sprawdziła czy wszyscy są gotowi i strzeliła batem tuż nad głową Coci. – Wio, koniku...
  I tak sobie jeździli po ośnieżonych polach i drogach Nekropoli. Śmiechy i zabawy było przy tym mnóstwo. Raz po raz ktoś z sanek spadał, ktoś kogoś śnieżką rzucił, aż w końcu Coca padł w śnieg i zabawa się skończyła, a rozbawione towarzystwo wróciło do zamku. 

niedziela, 6 stycznia 2013

Sylwester 2013


  Od kilku tygodni Zmora zachowywała się dziwnie. Znikała na całe dnie, a wieczorami pojawiała się w zamkowej tawernie z palcami poobklejanymi plastrami i nic nikomu nie chciała zdradzić. Jeszcze dziwniejsze było to, że nagle po całym zamku zaczęły się poniewierać pałki. Gdyby nie święta pewnie ktoś by się tym wszystkim zajął, ale że zbliżała się Wigilia nikt nie miał do tego głowy. Cała sprawa wydała się jakiś tydzień przed Wigilią. Zmorka zbierała pałki i pracowicie szyła z nich spódniczki dla wszystkich klanowiczów. Bardzo eleganckie, obszyte karpią łuską. Widać było, że wampirzyca włożyła w nie dużo serca. Oczywiście jak to zawsze bywa, kiedy pojawi się jakiś pomysł wybuchła mała awantura. Niektóre wampiry domagały się spódniczki uszytej z zębatych pałek, inne znowu z legendarnych, ale dzielna szwaczka była nieugięta. Spódniczki obowiązywały jednakowe dla wszystkich. 
    Wstępnie spódniczki miały być uniformem na Wigilię, jednak z racji zaproszenia gości z poza klanu ustalono, że przygotowane kreacje będą strojem sylwestrowym. Ponieważ czasu przybyło Zmorka i Irbis przygotowały jeszcze białe koszulki z błyszczącym napisem „Szczęśliwego Nowego Roku 2013”. 
   I wreszcie nadszedł długo oczekiwany sylwester. Od rana zamek pogrążony był w przygotowaniach. Irbis, Zmora i Rael buszowały po tawernie rozwieszając balony i konfetti. Markusss, który od rana popijał po kryjomu i nie nadawał się do wieszania transparentu, został oddelegowany do ustawiania stołów. Nagisa i Agina rozstawiały zastawę, a  Bea zgarnęła kilku facetów i teraz stała przed zamkiem i nadzorowała wieszanie ogromnego transparentu.
- Arahan trochę do góry. – Przekrzywiła lekko głowę i przyglądała się uważnie. – Bai przesuń go trochę w swoją stronę... No teraz chyba może być. Chodźcie zobaczyć. – Bai i Arahan podeszli do Beaty i przyjrzeli się krytycznie swemu dziełu. – Dobra Sawa podłączaj.  – Zarządziła. Sawa chwilę grzebał przy kabelkach i po chwili transparent ożył migającymi kolorowo światełkami. 

„SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2013 ŻYCZY KOS”                                                                                                                     
- Ładnie wyszło. – Stwierdził Arahan. – Chodźcie do zamku bo zimno.
   Wchodząc do zamku trafili akurat na Kirindarka toczącego ogromną beczkę bimbru. Zniknął w drzwiach tawerny. Ledwie te zamknęły się za nim, a już wybuchła awantura i słychać było odgłosy tłuczonej zastawy. Bea zawahała się. Ostatecznie ruszyła do swojego pokoju. Poradzą sobie i bez jej pomocy. 
   Kilka godzin później po awanturach nie było już śladu. Wszystkie wampiry Kings Of Shadows bawiły się wspólnie w tawernie. Od grającej muzyki aż się szyby w oknach trzęsły, a Ske zapuszczał coraz to bardziej energetyczne kawałki. Markusss w przypływie złośliwości biegał po sali i zaglądał panom pod spódniczki. Irbis próbowała wyciągnąć Arazjela na parkiet, ale ten się uparł siedział w swoim kącie i pił. Usiadła więc obok niego i popijała swój ulubiony likierek. Zmorka podziwiała swoje spódniczki i to jak ładnie falowały w trakcie tańca. Zwłaszcza kiedy Rael zaczęła tańczyć Gangnam Style. 
  O północy dobrze już podpite towarzystwo dobrało się do szampanów, w wyniku czego kilka okien następnego dnia służba zamkowa musiała wymienić. A części wystrzelonych korków do dnia dzisiejszego nie odnaleziono. Na szczęście mimo wszystko przy fajerwerkach obyło się bez ofiar a Woolf i Vysek urządzili dla wszystkich niezapomniane widowisko. 

Komentarze

Jestem zwolenniczką wolności słowa, dlatego chciałam uniknąć cenzury komentarzy na moim blogu. Niestety wczorajszy dzień pokazał, że nie wszyscy dorośli do tego żeby mieć prawo wypowiedzi. W związku z tym komentarze będę podlegać moderacji, wszelkie anonimowe wpisy będą kasowane.
Jeżeli masz odwagę się wypowiedzieć, miej odwagę się podpisać pod własnymi słowami.
Nie życzę sobie chamstwa i prostactwa na moim blogu.

Pozdrawiam
Irbis


P.S. Jednocześnie przypominam, że w internecie nikt do końca anonimowy nie jest i mam dostęp do numerów ip ludzi wchodzących na bloga i komentujących.

sobota, 5 stycznia 2013

Gokuu


   Po hucznej Wigilii zmęczone wampiry położyły się spać, a poranek przyniósł im przykrą niespodziankę.  W nocy jeden z nich postanowił odejść i dla wszystkich był to szok, tym większy, że nikt się tego nie spodziewał.
   Rankiem w Pierwszy Dzień Świąt na drzwiach tawerny wampiry znalazły przybitą karteczkę. 

„Nie miejcie żalu.
Gokuu”

   Natychmiast zarządzono poszukiwania i po kilku godzinach Gokuu został odnaleziony. Siedział sobie sam w małej chatce i na wszelkie próby namówienia go do powrotu odpowiadał przecząco. Nastroje w zamku podupadły. A zepsuły się jeszcze bardziej, kiedy krasnoludki doniosły, że Gokuu poszedł do MIDIAN. 
  Zabrakło tylko jednego wampira a Kings Of Shadows stał się zupełnie innym miejscem...

wtorek, 25 grudnia 2012

Wigilia w KOS


   W nocy spadł śnieg i teraz Nekropolia cała przykryta była białą kołderką śniegu. Irbis siedziała na dachu i patrzyła na zmieniający się świat. Wreszcie dzień powoli zaczął przemieniać się w noc, a na niebie błysnęła pierwsza gwiazda. Teraz już nie było wyjścia. Musiała pojawić się w zamkowej tawernie na Wigilii. Nie wypadało inaczej. Podniosła się powoli i wlazła przez małe okienko na zamkowy korytarz. Otrzepała płaszczyk ze śniegu i ruszyła do tawerny. 
   Kiedy nareszcie dotarła na miejsce byli już tam wszyscy mieszkańcy Kings Of Shadows, a także kilku gości z sąsiednich zamków. Wślizgnęła się cicho do środka i usiadła obok Eboli. Bea właśnie składała wszystkim życzenia, kiedy karp trafił Irbis w tył głowy. – Spóźniłaś się. – Pogroził jej karpiem Ebola i miał dodać coś jeszcze, ale Zmora plasnęła go karpiem po głowie. – Nie bij jej Wigilia jest... – Syknęła. – To mogła się nie spóźniać. – Skrzywił się Ebola. – Cicho bo znowu karpiem dostaniesz. – Pogroziła Zmora. Przez chwilę przekomarzali się walcząc na karpie. Więcej było z tego śmiechu niż prawdziwej walki, bo już po kilku plaśnięciach ryby zaczęły się rozpadać. W końcu sobie darowali i przyłączyli się do reszty zamku, która ściskała się i składała sobie życzenia. Ktoś nawet wyciągnął opłatek i kilka osób z zapałem się nim łamało. 
- A ja i tak nie lubię Świąt... – Mruknęła Persefona zupełnie niezadowolona, że musi brać udział w tym wszystkim.
   - Starczy tego dobrego. Zapraszam do stołu. – Beacie nareszcie udało się przekrzyczeć rozwrzeszczane towarzystwo.
   Wreszcie zasiedli do kolacji. Gokuu częstował wszystkich swoimi śledzikami, które zdecydowali się zjeść tylko nieliczni. Bea chwaliła się ciastem, które dla odmiany wszyscy chętnie zajadali. Sawa i Bai zawzięcie dyskutowali. Niestety nikt nie mógł do końca stwierdzić o co im chodzi, bo każdy gadał o czymś innym i nie słuchali się nawzajem. Po drugiej stronie stołu LaCocaina dorwał Aginę i robił jej wykład odnośnie DUKE i tego jak to z pomocą DATE KOS mogło by sobie z nimi poradzić. Skeleton z Xantax pogrążyli się w rozmowach na temat Loży.  Arahan przedstawiał tysiąc sposobów na przyrządzenie ryby, a Markuss wprowadzał Rael w szczegóły działania Frontu Wyzwolenia Szamana. Późnym wieczorem, kiedy i tak już wszyscy byli zmęczeni, Bea wysłała ich spać.
   Rano pod choinką czekały na wszystkich prezenty i o dziwo okazało się że nikt w Kings Of Shadows grzeczny nie był...