sobota, 13 października 2012

Foch...

   Była zmęczona, głodna i brudna, kiedy wreszcie wróciła do zamku. To jednak nie było ważne. Śpieszyła się. Chciała nareszcie pokonać czarnego smoka, a Alukard obiecał pomoc. To była sprawa honoru. Tyle razy próbowała i za każdym razem wracała z podwiniętym ogonem. Teraz musiało się udać. Nie tracąc czasu Irbis pobiegła od razu do jego pokoju. Ten jednak zamknięty był na klucz i najwyraźniej nikogo tam nie było. Westchnęła tylko i poszła do tawerny. Na pewno siedział tam z resztą i pił. Lepiej jak go szybko znajdzie. Pijany niezbyt jej się przyda.
   Otworzyła drzwi i wpadła do środka. Tawerna była prawie pusta. Na jednej z kanap siedziała Bea z VanderLipem. Najwyraźniej byli bardzo sobą zajęci, bo zupełnie nie zwrócili na nią uwagi. Wyszła cichutko zamykając za sobą drzwi. – Gdzie on może być... – Zupełnie nie miała już pomysłu gdzie szukać. Nagle wrota zamku otworzyły się i do środka weszła rozbawiona grupa. Irbis pogrążona w swoich myślach zarejestrowała tylko Sawę, który szedł jako pierwszy. Reszty nawet nie zauważyła.
- Cześć Irbis. Już wróciłaś? – Alukard podszedł do wampirzycy i chciał się przywitać, zamiast tego napotkał jej zimny wzrok. – Fajnie że poszedłeś ze mną na czarnego. Bardzo Ci dziękuję. – Prychnęła. Spojrzał na nią zaskoczony. – To nie tak... – Próbował się wytłumaczyć, ale Irbis już nie było. Odwróciła się i odeszła. – No jak chcesz... Do zobaczenia... – Wzruszył ramionami i poszedł z resztą napić się czegoś. W końcu przecież jej przejdzie.
   Był późny wieczór. Większość wampirów siedziała w tawernie i popijała rozmaite trunki. Śmiali się, rozmawiali, niektórzy przeżywali swoje wyprawy, inni chwalili się przedmiotami znalezionymi w zamkowych lochach. W głośnikach rozbrzmiewała cicha muzyka. I właśnie wtedy weszła Irbis. Ubrana w wysokie szpilki i bardzo krótką spódniczkę ściągnęła na siebie uwagę niemal wszystkich obecnych. Przeszła przez całą salę i usiadła koło Beatki. – Nie mam z kim iść na czarnego. – Poskarżyła się. Bea zmierzyła ją wzrokiem. – Weź Urbieg. – Pusciła jej oko. Irbis niepewnie spojrzała na swojego przyszłego towarzysza podróży. W końcu zdecydowała się i podeszła. – Cześć. Pójdziesz ze mną na czarnego? – Urbi spojrzał na nią znad piwa, które właśnie pił. – Pomyślę. – Mruknął i ponownie zajął się piwem. Dziewczyna kiwnęła głową i poszła do baru zamówić sobie jakiś soczek. Była w połowie szklanki kiedy Urbi klepnął ją w ramię. – No chodź. - Naprawdę? – Aż podskoczyła z radości. – Dziękuję. – Pocałowała go w policzek i ruszyli do wyjścia. Wampir odwrócił się, puścił oczko do szefowej i otoczył Irbis ramieniem. – No chodź, chodź. – Razem opuścili tawernę. Alukard patrzył jak wychodzili i jakoś nie bardzo mu się to podobało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz