Irbis leżała sobie na łóżku w swojej własnej komnacie i czytałam książkę. Zwyczajne, leniwe niedzielne popołudnie. W zamku panowała cisza. Widać wampiry postanowiły odpocząć po sobotniej imprezce. Irbis zahaczyła tylko o połowę, ale znając Beatkę, Gokuu i VanderLipa to na pewno działo się dużo ciekawych rzeczy do później nocy, albo nawet wczesnego rana. Teraz nikt nie miał siły na żadne harce, więc panowała cisza niemal absolutna. I właśnie w tej ciszy odgłos łamanej gałązki zabrzmiał jak wystrzał armaty. Wampirzyca odłożyła książkę i zaczęła nadsłuchiwać. Nie myliła się. Tuż pod jej oknem rozległo się ciche skrzypnięcie śniegu. Najciszej jak potrafiła podeszła do okna i poczekała aż po drugiej stronie pokaże się cień podglądacza. Szybko otworzyła okno i wciągnęła go do środka.
- Nie nauczyli Cię, że nie ładnie podglądać kobiety? – Stanęła nad zaskoczonym wampirem z groźną miną. – Liczyłeś że się przebieram?
- Oj tam zaraz nie ładnie. – Sefor szybko odzyskał panowanie nad sobą. – Następnym razem zrobię to tak, że nie zauważysz.
- Ja wszystko widzę. – Zaśmiała się i zmierzyła wampira wzrokiem. – I co ja mam teraz z Tobą zrobić...
- Najlepiej chyba jak już sobie pójdę. – Sefor wstał z podłogi. Poprawił starganą kurtkę i ruszył do drzwi. Irbis chrząknęła tylko i pokazała na okno. – Nie wchodziłeś drzwiami. – Wampir przewrócił oczami, ale nie zamierzał z nią dyskutować. Otworzył sobie okno i wszedł na parapet. – Jeszcze tu wrócę. – Puścił jej oczko i zniknął za oknem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz