Cinek już miał kłaść rękę na klamce, kiedy drzwi nagle odskoczyły i z zamku wypadł Wolf. Nie zatrzymując się złapał Irbis za rękę. - No nareszcie ile można czekać. - Zdezorientowana wampirzyca nawet nie zdążyła zareagować a już znowu była w tym przeklętym lesie. Westchnęła tylko i nie zwalniając kroku starała się jakoś doczyścić kurtkę. - Czy to naprawdę nie mogło poczekać do rana? Nawet się nie zdążyłam umyć... - Zaczęła marudzić zrównując swój krok z Wolfem. - A jak ktoś nas ubiegnie i zgarnie cały skarb? - Odezwała się Zmora biegnąca tuż za nimi. - Dokładnie tak, nie ma czasu do stracenia. - Przytaknął Wolf i jeszcze bardziej przyspieszył. Teraz już Irbis naprawdę miała problem żeby za nim nadążyć. Nie dość, że była z nich wszystkich najmniejsza, to jeszcze siniaki po walce z hydrą dawały jej się wyznaki. - A w zamku czeka na mnie ciepłe łóżeczko... - Szepnęła sama do siebie. - Jak zdobędziemy skarb kupisz sobie nowe łóżeczko. - Rozmarzona wampirzyca aż podskoczyła kiedy tuż obok niej odezwał się Arturro. Spojrzała na niego lekko urażona i spróbowała szybciej przebierać nóżkami. W końcu im szybciej dotrą na miejsce tym szybciej wrócą.
Chwilę później ich oczom ukazało się wąskie wejście do doliny Złotej Wieży. Wolf szybko przeprowadził przez nie i skręcił w prawo trzymając się blisko skalnej ściany. Zaciekawiona Irbiska rozglądała się dookoła. Nigdy wcześniej nie była w takim miejscu. Wyraźnie czuła pulsującą tu magię, a daleko przed nimi w świetle księżyca lśniła legendarna Złota Wieża, od której dolina wzięła swoją nazwę. Nagle Wolf zatrzymał się. - To tutaj... - Szepnął i zniknął w ciasnej skalnej szczelinie. Wampiry jeden po drugim podążyły za nim. Szybko okazało się, że szczelina jest wejściem do olbrzymiej jaskini wypełnionej złotem. Stanęli jak wryci. Nawet w najśmielszych marzeniach nie przypuszczali, że skarb może być wielki. Przed nimi rozciągały się góry złota i szlachetnych kamieni. Pod ścianami leżały porozrzucane różnego rodzaju bronie i zbroje.
- Dobra, niech każdy bierze ile zdoła i spadamy zanim wróci smok. - Zarządził Wolf i nie czekając na reakcję reszty zaczął z najbliższej sterty wybierać drogocenne kamienie. Pozostali natychmiast poszli w jego ślady.
Torby i plecaki zapełniały się bardzo szybko. Wolf rozpoczął przeglądanie broni porozrzucanej pod ścianami, kiedy dostrzegł rapier z rękojeścią wysadzaną kamieniami. Nie zastanawiając się długo pobiegł w jego kierunku, nie zdając sobie nawet sprawy, że ten ruch uratował go przed szponami smoka. Odwrócił się chcąc pokazać pozostałym swoją zdobycz i ujrzał olbrzymiego złotego smoka lecącego wprost na Irbis. - Irbis! - Wrzasnął, ostrzegając towarzyszkę. Dziewczyna chciała się odwrócić, ale straciła równowagę i ześlizgnęła się z góry, którą właśnie przeszukiwała. Pechowo zza tej samej góry wychylił się Arturro aby zobaczyć co się dzieje i nadział się wprost na rozczapirzoną w ataku łapę smoka. W całym zamieszaniu Zmora wykazała się największym opanowaniem i rzuciła na smoka czar paraliżujący. Bruk wyciągnął swojego akacza i posłał w stronę smoka serię pocisków pozbawiając go kilku ślicznych łusek i dając swoim towarzyszom czas na otrząśnięcie się z początkowego zaskoczenia. Chwilę później dołączyli do niego Zmora i Arturro.
Irbis wygrzebała się spod lawiny złota i rzuciła się na smoka. Biła w niego rapierami próbując przebić się przez pancerz twardych łusek. Wolf radził sobie znacznie lepiej. Uderzeniem rapiera odciął potworowi końcówkę ogona. Wrzask jaki wyrwał się z płuc smoka zmusił wampiry do przerwania ataku. Irbis, Arturro, Zmora i Bruk zwinęli się w kłębek na podłodze zasłaniając dłońmi uszy. Jedynie Wolf ogarnięty jakimś szałem nie zważał na ból powodowany wrzaskiem umierającej istoty. Zamachnął się rapierem i jednym, czystym ciosem pozbawił przeciwnika głowy. Czarna jak smoła krew zalała podłogę.
Oszołomione wampiry powoli zaczęły dochodzić do siebie po dobytej walce, kiedy jaskinię spowiła gęsta mgła. Przerażeni zbili się w ciasną grupę i z bronią w gotowości czekali na kolejnego przeciwnika. Po woli, tuż przed nimi mgła zaczęła gęstnieć przybierając kształt Pana Ciemności. Niemal jednocześnie padli na kolana. Nie śmiejąc nawet spojrzeć na oblicze swego władcy. - Wstań Wolfie. - Padł rozkaz, któremu nie sposób było się przeciwstawić. - Zadowoliłeś dziś swego Pana. Oto Twoja nagroda. - Demon pstryknął palcami i w tej samej chwili na piersi Wolfa pojawiła się Odznaka Łowcy Złotych Smoków. Wampir pochylił się by obejrzeć swoją nagrodę, a kiedy ponownie podniósł wzrok znajdował się tuż przed bramą rodzinnego zamku.
Bruk pierwszy wstał z kolan i podszedł złożyć gratulacje dumnemu koledze. - Dobra robota. - Uśmiechnął się i poklepał go po ramieniu. Pozostałe wampiry ściskały mu ręce, klepały go po plecach, a Irbis nawet cmoknęła go w policzek. Bez wątpienia była to jedna z najbardziej udanych wypraw...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz