Dzień był pochmurny. Ciężkie sino niebieskie niebo wisiało nad zamkiem, kiedy Sawa rozpoczął przygotowania do ekspedycji. Kręcił się po dziedzińcu rozklejając plakaty i od czasu do czasu pukając do drzwi niektórych klanowiczów. Irbis przyglądała się temu wszystkiemu z okien swojego pokoju. Z jednej strony chciałaby z nimi pójść, a z drugiej, bała się że będzie tylko zawadzać. Kręciła się po pokoju nie wiedząc co zrobić. Tymczasem na dziedzińcu zbierał się coraz większy tłum chętnych. - A co mi tam i tak mnie pewnie nie zabiorą... - mruknęła. Złapała swoją kurtkę, poprawiła rapiery i poleciała na plac.
Niektórzy zerkali na nią z zaciekawieniem, inni uśmiechali się pod nosem. Irbis naciągnęła kaptur chowając twarz w jego cieniu. Przynajmniej teraz nikt jej nie widział. Czekała razem z innymi....
W końcu Sawa wyszedł na środek. - No dobra... - Zaczął i uważnie przyjrzał się zebranym. - Kopidol, Ggmxm, Arahan, Skeleton, Kacper, Brahmaparus, Bloody Baron, Jacold, Alukard, Valkiria i... - zawahał się przez chwilę - No chodź Irbis. - Dziewczyna rozejrzała się trochę niepewnie i dołączyła do grupy. Alukard poklepał ją po ramieniu. - Uszy do góry. - Wyszeptał, kiedy drużyna zbierała swój ekwipunek. Chwilę później byli już w drodze.
Nieśmiałe promienie jesiennego słońca przedzierały się przez chmury, kiedy wreszcie dotarli na Skorupią Pustynię. Sawa pierwszy dostrzegł ogromnego bazyliszka i nie czekając na resztę postanowił zaskoczyć bestię. Potwór nawet nie zorientował się kiedy w jego głowę raz po raz uderzały zaklęte pałki. Otępnienie potwora nie trwało jednak długo. W jego polu widzenia pojawiło się trzech wrogów. Zamachnął się potężnymi łapami próbując dosięgnąć Irbis i Ggmxm. Oboje widząc zbliżające się łapy uskoczyli w bok unikając poranienia. Niestety Baron biegnący tuż za dziewczyną nie zdążył się w porę uchylić i ostre jak brzytwy pazury rozerwały jego ramię. Bazyliszek szykował się już do kolejnego ataku na niego. W samą porę jednak do akcji wkroczyli Arahan, Kacper i Skeleton skutecznie odwracając jego uwagę.
Sztylety, topory i niebiańskie pięści w szaleńczym rytmie wbijały się w ciało gada. W tym czasie Alukrad, Kopidoł, Brahmaparus, Jacold i Valkiria rozpoczęli ostrzeliwanie potwora. Wśród świszczących nad głowami kul Irbis i Ggmxm pozbierali się i również rzucili do ataku. Wampiry obsiadły potwora i wydawało się im już że walka jest wygrana kiedy nagle Kopidol i Baron zamarli w bezruchu. - Cholera... - Syknął Sawa. - Uważajcie na jego oczy. - Wrzasnął.
Irbis zaszła tym czasem potwora od tyłu i swoimi rapierami usiłowała trafić w potężny ogon. Wreszcie udało się wbić w niego broń. Uśmiechnęła się pod nosem i był to jej ostatni uśmiech w tej walce. Zraniony gad odwrócił się nagle i jednym potężnym uderzeniem łapy posłał Irbiskę prosto w skały. Jęknęła i osunęła się nieprzytomna na ziemię. Baron rzucił się jej z pomocą i stał się kolejną ofiarą potwora. Wściekły bazyliszek przycisnął wampira do ściany pozbawiając tchu i przytomności. Pozostali widząc co się dzieje zmobilizowali swe siły i z większą zaciekłością rzucili się do walki. Świszczały kule, fruwały ostrza. Z każdą chwilą bazyliszek tracił coraz więcej krwi. Z każdym ciosem uchodziło z niego życie. Zawył rozpaczliwie i rzucił się przed siebie roztrącając wampiry łapami. Najwyraźniej postanowił zabrać ze sobą tak wielu wrogów ilu się da. Alukard, Kacper, Kopidol i Ggmxm oberwali najmocniej odczołgali się więc na bok oddajac pole walki tym którzy jeszcze byli w stanie. Skeleton korzystając z zamieszania wlazł na niewielkie wzgórze i skoczył na potwora rozłupując mu czaszkę na pół. Bazyliszek spojrzał na niego z wściekłością. Zrobił kilka chwiejnych kroków i padł martwy...
Zmęczone wampiry pozbierały swych rannych towarzyszy i usiedli plecami opierając się o potężne cielsko. Czekała ich jeszcze długa droga powrotna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz